
Szwecja przypomina, że mija dziś czterdzieści dni od Wielkanocy i obchodzimy Dzień Wniebowstąpienia Chrystusa. Mogło by się wydawać, że w świeckim kraju co najwyżej Boże Narodzenie jest wolne od pracy, a tu już za dziesięć dni będzie kolejna okazja do długiego weekendu – Zielone Świątki (Pingst– nazwa nawiązuje do pięćdziesięciu dni od Wielkanocy), no i oczywiście do tego dochodzą dni wolne w całym chrześcijańskim świecie. Nie mamy za to „niedzieli” w Boże Ciało, a Wszystkich Świętych przesunięto już dawno na pierwszy weekend listopada.

Czy Szwecja rzeczywiście jest świecka? Myślę, że ktokolwiek tu zapytany co dzisiaj świętujemy, miałby pewien problem z odpowiedzią. Nazwa święta, również po szwedzku, jest na tyle czytelna, że powód można zgadnąć, ale dlaczego, kiedy, jak Chrystus opuścił ziemię i wstąpił do niebios – to już dla większości misterium. I chyba nie tylko tutaj. Długą nazwę Kristi Himmelsfärdsdag w mowie potocznej skraca się do „Kristi him” albo wręcz zmienia na „Kristi flygare” (Chrystus lotnik).
A co taki ktoś zapytany dziś robi? Najpewniej już od wczoraj jest „na wsi” (på landet) – to fenomen prawie religijny i wart osobnego tekstu.

Od 1 stycznia 2000 r. kościół i państwo są rozdzielone. Tak po wieloletnich dyskusjach, negocjacjach i konsultacjach zdecydował rząd. W praktyce oznacza to, że począwszy od tej daty obywatele nie muszą już płacić podatku na kościół. Nadal stają się jego członkami poprzez chrzest (który oczywiście jest uznaniowy), ale kiedy dorosną, jednym kliknięciem na stronie internetowej Urzędu Podatkowego mogą z kościoła wystąpić i podatek zatrzymać dla siebie. W skali roku, w zależności od gminy w jakiej mieszkamy jest to ok. 0,75 procent dochodów, czyli, przy dochodzie rocznym na poziomie np. 300 tysięcy (to taka niższa półka), opuszczający wspólnotę ma na drobne wydatki trochę powyżej 2 tysięcy koron, jakieś 800 złotych.

Co się na tym traci? Poza przynależnością do duchowej wspólnoty, nie ma się już prawa do darmowej ceremonii ślubnej. Do pogrzebu tak, chyba, że klikniemy drugi raz i z tego też się wypiszemy. Traci się również prawo głosu w wyborach do władz administracji kościelnej, które odbywają się w Szwecji co cztery lata. I żeby było jasne, nie głosujemy na księży, a na osoby świeckie, które z ramienia różnych partii politycznych starają się o pozycję we władzach kościoła.
Po roku 2000 i wejściu w życie ustawy o rozdziale państwa od kościoła wielu skorzystało z możliwości wystąpienia; z 89 procent populacji będącej członkami wtedy, dziś zostało ok. 60 procent. Według informacji na portalu Kościoła Szwecji (Svenska Kyrkan) skupia on w swoich 13 diecezjach 5 mln. 900 tys. wiernych.

Czy jest odwiedzany i aktywny? No cóż, nie tak jak w wielu innych krajach, ale stara się przyciągać wiernych zmieniając nieco swój profil by stać się bardziej przystępnym i na czasie. Organizuje liczne koncerty, msze muzyczne z utworami konkretnych artystów czy zespołów takich Metallica, Simon & Garfunkel czy Avicii. Można do kościoła wpaść na medytację w czasie lunchu albo na odczyt czy spotkanie autorskie po pracy.

Każda parafia ma swoją stronę internetową i fanpage na Facebooku. Normalne msze też się odbywają, ale tłumów nie ma. Poza przynajmniej jedną okazją – na zakończenie roku szkolnego, które mimo ciągłej medialnej dyskusji, wiele szkół, a nawet przedszkoli, decyduje się tradycyjnie organizować w kościołach i witać wakacje psalmem „Kwitnienia czas nadchodzi” ( Den blomstertid nu kommer – w linku jest krótki filmik z jednego ze sztokholmskich kościołów).

Pamiętam z dzieciństwa w Polsce, że 1-y maja był dniem obowiązkowego założenia przez dziewczynki podkolanówek, a na 1-ego listopada, „na groby”, zakładało się zimowe okrycia (chętnie futro – kto miał).
Szwecja też ma takie tradycje i właśnie dziś, na Kristi him, przypada praktykowany w dawnych czasach przez kobiety „dzień nagich ramion” (barärmdagen), czyli rozpoczęcie sezonu sukienek z krótkim rękawem lub bez.
A co szczególnego dzieje się dzisiaj w kościołach? Dwie rzeczy są dla Święta Wniebowstąpienia szczególne – po pierwsze wiele parafii odprawia pierwszą wczesną mszę na łonie natury (tzw. gökotta, gök to kukułka i podobno w tych dniach zaczyna kukać), – po drugie dzień ten jest tradycyjnie uważany za idealny na chrzest. Co ciekawe, ceremonia chrztu nie wymaga ani żadnych opłat, ani by rodzice chrzczonego maluszka byli członkami kościoła…
Tak więc dzisiaj dzieci, a za dziesięć dni zakochani – ślub w Zielone Świątki to jakby taka szwedzka oczywista oczywistość i marzenie statystycznej panny młodej.
Niestety, w tym roku wypada to święto w niedzielę…

Skomentuj